4 lata temu, przez internet, nagrałem sobie pierwszą prace w Chinach. Kontakt mailowy, 1 rozmowa na Skype, trochę papierologii, dużo czekania i dostałem potrzebne do ambasady dokumenty(pozwolenie na prace i zaproszenie od pracodawcy). W Warszawie bezproblemowo wlepili mi Z-wize(pracowniczą) więc klamka zapadła. W czerwcu 2009 wyleciałem do Bangkoku z planem dotarcia przez Tajlandię, Kambodzę i Wietnam do Chin. We wrześniu miała czekać na mnie posada. Dziwne uczucie przeprowadzać się na 2gi koniec świata na podstawie kilku e-maili…
Częśc turystyczna z Tajlandii do Chin poszła bezproblemowo. Na początku sierpnia wjechałem do Państwa Środka od strony Wietnamu. Na nowych śmieciach miałem się zameldować pod koniec miesiąca- na wakacje uniwerki się wyludniają, nie byłoby komu mnie witać. Objechałem więc Yunnan i Syczuan i opóźniłem swój finish w Zhengzhou, wg kontraktu moim nowym mieście na najbliższy rok(10miesięcy). Standardowy kontrakt przewidywał 2 semestry, zimową przerwę świąteczną(Chiński Nowy Rok), 16 godzin pracy tygodniowo(w praktyce 8 zajęć po 90minut),kilka bonusów i mieszkanie przy kampusie.
(główna brama na kampus w ZZ)
Mimo kontraktu z uniwerkiem w Zhenghzou zostałem oddelegowany do Songshan, ponieważ tam 1szy rok anglistów z Zhengzhou uczył się na zaprzyjaźnionym kampusie, kampusie Shaolin, tak tym Shaolin;)
Wiem, że na hasło ‘Shaolin’ człowiekowi staje przed oczyma stara zabytkowa świątynia i brodaty mistrz kung-fu uczący małego Chińczyka, ale taką bajkę to sprzedają w niefajnym turystycznym opakowaniu na starym kampusie, właśnie przy samej świątyni. Nowy kampus to zwykły betonowy moloch, z tą różnicą, że o każdej porze dnia, na terenie całego obiektu można spoktać mniejsze, lub większe grupy uczniów/studentów w różnym wieku, od 6-8 latków po dorosłych ćwiczących wyrywanie serca gołą ręka…
Ponieważ musiałem w poniedziałki dojeżdżać do Shongshan i wracać(dzień z głowy), a mój kontrakt wspominał max.16godzin tygodniowo, szkoła podciągnęła cały poniedziałek, w sumie 12h (dojazdy z szoferem-wariatem, 2,5godzinna przerwa obiadowa i 8x45min zajęć) pod godziny pracy. Efektem tych delegacji i adaptacji był praktycznie jednodniowy (ty)dzień pracy. We wtorki mialem jeszcze 1,5h zajęć a po tym zaczynałem weekend:) To były czasy, nigdy później już taki układ mi sie nie trafił…
2go września zaczynam kolejny semest. Dlaczego dalej mi się chce tu urzędować? Bo jest ciekawie, wygodnie a warunki pracy tu oferowane nie sa raczej spotykane w naszej (europejskiej/zachodniej) części świata. Kto by mi dał 14 tygodni płatnego urlopu w roku? Do tego liczne święta, do tego darmowe mieszkanie, tanie jedzenie, że już o bezpłatnym wejściu do Shaolin nie wspomnę;)
Miałem taki zawodowy firmowy dres Shaolin, ale gdzieś mi zaginał przy przeprowadzce:/
(w pracy dyscyplina musi być, a dyscypline najlepiej pielęgnować szablą;)
Czy zawsze jest sielanka? Nie. Różnice kulturowe, mentalne, i kilka innych czynników które czasem zniechęcaja, ale o tym możnaby książkę napisać. Fakt że nadal tu siedzę świadczy, że bilans po 4 latach jest na plus. Nie planuję się zestarzeć w Chinach, ale póki co dobrze jest…
Nudno z pewnościa nie jest, a nudy w życiu należy się bać najbardziej;)
Centralne ogrzewanie w ‚pokoju nauczycielskim’w Songshan:
Stoi na środku pokoju? Stoi, bardziej centralnego ogrzewania nie potrafię sobie wyobrazić!
I jak tu nie lubić życia na obczyźnie jeśli takie rodzynki serwuje regularnie?
Od tamtej pory minęło 4lata, zmieniłem 2 razy uczelnie, ale kontekst ten sam. Kiedy mi się odechce? Sam jestem ciekawy.
Coraz częściej dostaję maile z pytaniami o pracę i wszystko co z tym związanym. W przygotowaniu jest dział ‚Praca‚, gdzie postaram się na bazie doświadczeń z 4 ostatnich lat opisać możliwie szczegółowo co, jak, którędy i za ile;)
pzdr!
Czy koniecznie trzeba miec studia?Z sama matura nie ma co rozmyslac? chociaz na pol roku sprobowac