Litang…i od czego tu zacząć?
Bardzo możliwe, że będę się powtarzać, ponieważ wychwalam to miejsce przy każdej okazji i zachęcam do uwzględniania go przy planowaniu trasy po Chinach. Minusem Litang i całego Syczuanu jest położenie- Daleko od Pekinu czy Szanghaju, gdzie wielu, jeśli nie większość turystów zaczyna/kończy trasę.
Minus ten staje się ‚minusem dodatnim’ ponieważ pozytywnie wpływa to na liczbę turystów. A przynajmniej tak było do niedawna. W 2009 w Litang turystów była garstka. W 2014 juz zdecydowanie więcej. W ciągu tych 5lat Chińczycy zaczęli masowo podróżować. Turystyka rozwija się prężnie., także ta ‚offroad’owa’. Litang jest na trasie do Lhasy. Przez ostatnie 2-3 lata Lhasa stała się bardzo popularnym kierunkiem, autem 4×4 lub rowerem(najczęściej studenci)…
Droga się buduje od strony Chengdu- to też skraca stopniowo czas dojazdu, a efektem będzie nadal rosnąca liczba turystów. I słusznie ponieważ miejsce jest piękne. Z 2 strony do Litang jedzie się m.in. po spokój
Litang jest moim absolutnym numerem jeden w całych Chinach. Oczywiście nie byłem wszędzie gdzie warto być bo kraj do małych nie należy, ale wśród odwiedzonych miejsc mieścina nie ma konkurencji. Dośc blisko jest Yubeng (Yubeng 2)- miejsce ma potencjał, ale z pogodą miałem średnio, kiedyś zrobię dogrywkę;) Z miast lubię Hangzhou, byłem wiele razy, i pomieszkiwałem latem 2013 znajomej. Jeśli musiałbym przeprowadzić się do większego miasta to właśnie Hangzhou. Absolutnym numerem jeden jest jednak Litang.
Miejsce odwiedzałem w 2009, 2011 i 2014- nie mam dość- będzie 4ty raz!
Żeby było ciekawiej, to na wstępie przewrotnie powiem, że moim zdaniem sam Litang jako miasto to generalnie dupska nie urywa i nie wybija się na tle innych tybetańskich rejonów Popatrzmy:
Mieścina jest mała, a jak na chińskie warunki to wręcz wioska. Na zdjęciach główna ulica. No i czym tu się podniecać? Trochę tybetańska architektura, ale w sumie tylko wykończenia- reszta to beton, cegła i kafle. Na ulicach tez się nic szczególnego nie dzieje, handel miejski, trochę cepeliady pod turystę ale w małych ilościach…
Takich miejsc w Syczuanie, czy Yunannie jest sporo…
Mają w mieście klasztor, ale nie jest on najstarszy czy najpiękniejszy, ot klasztor…Jestem zdania, że jeśli widziałem kilka świątyń/klasztorów to widziałeś je wszystkie(z kilkoma wyjątkami oczywiście).
Ładne niebo w Litang mają, to trzeba im przyznać. Chińczycy z centralnych i wschodnich części kraju dostają szału widząc takie błękity, ale dla turysty to za mało żeby się tu telepać. A dojazd jest czasochłonny. Nie ma lotniska, najbliższe to Daocheng 3-4h obok, ale na nie latają tylko z Chengdu i Luzhou. Generalnie dojazd to 2 dni z Chengdu lub 3dni z Kunmingu, ewentualnie 1 dzień z Shangri-la…
Czyli dojazd skomplikowany/czasochłonny, a mieścina ładna ale jednak nie zjawiskowa, pełno takich w Syczuanie…
Aby ogarnąć co to Litang, i ‚z czym to się je’ trzeba wyskoczyć na okoliczne wzgórza….
Niżej rodowici mieszkańcy Litang. Przyjechali na wzgórza na zachód słońca. Ciężko się dziwić, że nie znudziły im się te krajobrazy…
Tapeta WinXP?
Litang+okolica stanowią mieszankę, która przemówiła do mnie w 2009, i tak już zostało. Oczywiście są gusta i guściki. Wiem, że są ludzie, dla których góry i natura to nic specjalnego, a do szczęścia potrzebują metropolii, galerii sztuki/handlowych, wytrawnego jedzenia i co tam jeszcze miasto oferuje (hałas, smród, tłok…?:)
Nikogo nie będę próbować ‚nawracać’ ale zostawię na blogu kilka postów w nadziei, że komuś się przyda i pomoże podjąć decyzję o odwiedzeniu tej odległej krainy Chin…
Przednich widoków na zdjęciach mam spory zapas i nie zawaham się ich użyć!
W 2giej części będzie więcej zdjęć z okolicy, W 3ciej część tybetańskieiportrety i na koniec #4 fotorelacja z Festiwalu Koni. Postaram się wytłumaczyć dlaczego warto wpaść do Litang. Część 2ga w ciągu tygodnia. pzdr!
Teraz jak ten Litang polecasz to i turystów przybędzie. Przynajmniej ja z chęcią bym się tam wybrała. Na zdjęciach wygląda bardzo ładnie, jakoś tak przytulnie. Jaka tam jest populacja? Z miast też lubię bardzo Hangzhou, znalazłam tam jadłodalnie gdzie ryż kosztował złotówkę i można było sobie dokładać do woli (pewnie to norma ale ja byłam wtedy w Chinach poraz pierwszy i bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło.)
Wg LP to 50 000, wg wiki to 47 500 mieszkańców. Powiem szczerze mocno się zdizwiłem bo na oko nie dałbym wiecej niż 7-8tyś. Podejrzewam, że chodzi tu o ‚powiat’ Litang, wtedy te liczby maja sens.
Co do ryżu to fakt sporo knajp ma darmoe dokładki ‚do oporu’ 😉
pzdr
Piękna sprawa, dodaje do swojej mapy marzeń na kolejny rok
Nigdy tam nie byłam niestety. Ale Twoje zdjęcia są bardzo zachęcające.
To o czym piszesz o zmasowanej liczbie lokalnych turystów można chyba wszędzie zaobserwować. Przez 2 miesiące mieszkałam w Yangshuo. Lokalni znajomi opowiadali jak jeszcze kilka alt wcześniej West Street była spokojnym miejscem. Teraz są tam kluby i dyskoteki na każdym rogu.
Yangshuo i Litang to jeszcze 2 różne ligi. Yangshuo to ścisła czołówka, Litang nadal jest poza turystycznym ‚mainstream’em’. Turystyka w Chinach ostatnimi laty rozwija się bardzo dynamicznie i widać to na każdym kroku, Litang był spokojna mieściną w 2009, w 014 widać jak prężnie sie rozbudowuje. I ciężko sie dziwić że lokalni chca zarobić. Oby tlyko nie poszło to za daleko….
pzdr
Są takie miejsca, do których wracamy i nie potrafimy do końca wytłumaczyć dlaczego. To siedzi w nas, to uczucie, które każe nam spakować walizki i jechać tam jeszcze raz.
Prawda, ale akurat z Litang doskonale wiem dlczego: spokój, przestrzeń, góry, ludzie…’full package';)
pzdr
Tapeta na widnows XP jest genialna! A tak swoja drogą, przepiękne zdjęcia! Żałuję, że nigdy w te rejony Chin nie dotarłem!
Dobre zdjęcia to dopiero będą, w cz. II III i IV ‚litang’owej serii’, jest spory zapas fotosów 😉
pzdr
teraz wasz blog będzie odpowiedzialny za napływ podróżników i komercjalizację miasta 😉 piękne zdjęcia! i wrzucam na bucket listę
Za każdym razem, kiedy oglądam zdjęcia z Chin, widzę zupełnie co innego. W końcu kraj ogromny, więc i zróżnicowany musi być. Ale chyba te rejony najbardziej przypadłyby mi do gustu – jestem wielką miłośniczką niczym nieskrępowanej przestrzeni. Śmieję się, że w górach nic nie widać, bo widoki zasłaniają… góry. 😉 A te wzgórza zielone, które fotografujecie bardzo mi się podobają.
O jejku! Widoki bardzo mi przypominają te z wyspy Olchon na Bajkale. <3
Ooooo, tak tam było: https://www.facebook.com/bylemtutonyhalik/photos/pb.1377519492470389.-2207520000.1418300025./1479705742251763/